Jaworowy 1032 m.
-
DST
60.30km
-
Teren
14.00km
-
Czas
02:55
-
VAVG
20.67km/h
-
VMAX
62.00km/h
-
Podjazdy
770m
-
Sprzęt Kellys Magnus
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po południu, po pracy na Jaworowy. Pracę skończyłem o 17:30 i od razu udałem się w stronę gór. Pod zamkiem cieszyńskim mijałem dwóch bikerów, w tym jednego w stroju BS. Niestety nie kojarzę kto to był. Bocznymi drogami dojechałem do Rzeki i w gospódce przy ostatnim przystanku kupiłem Kofolę oraz batonika. Wyjazd szutrówkami na siodło pod Ropicą, gdzie byłem niedawno. Jadąc tak sobie pod górę widziałem kilka naprawdę dużych zajęcy.
Widok na Jaworowy
Z Cieszyna ok pół godziny jazdy i jestem pod górami
Miejscowość Rzeka i góra Ropica
Kofola i w drogę
Szutry
Widoczek na Jaworowy
Z siodła pod Ropicą pojechałem grzbietem przez Szyndzielnię i Jaworowy na Mały Jaworowy. Przed szczytem Jaworowego drogę przebiegł mi kolejny zając
Jaworowy 1032 m.
Widok z Małego Jaworowego na Jaworowy
Mały Jaworowy, schronisko i wieża telewizyjna
Widok na północ
W oddali było widać nawet Tatry
Dzisiaj wybrałem sobie zjazd ciekawym zielonym szlakiem do Oldrzychowic, w oddali Skrzyczne
Początek to zjazd trasą narciarską do górnej stacji wyciągu krzesełkowego (zdjęcie wypłaszcza)
Potem wjeżdżamy do lasu i mamy niezbyt trudny i przyjemny odcinek w dół z kilkoma zakrętami. Jest też trochę kamieni i korzonków.
Przecinamy następnie szutrówkę i zaczyna się o wiele trudniejszy technicznie odcinek z tzw agrafkami. Jest fajowo, czasem stromo, wąskie zakręty i korzenie. Ja w kilku tych zakosach musiałem odepchnąć się nogą bo bym się nie wyrobił.
Przecinamy asfaltówkę z Oldrzychowic i dalej mamy nie mniej ciekawy dolny odcinek. Na zdjęcia szkoda było mi czasu a i w lesie było już dość ciemno. Im niżej zjeżdżałem to coraz wyraźniej słyszałem dochodzącą z doliny muzykę i śpiew. Dość szybko rozpoznałem że to chrześcijańska pieśń i w dodatku po polsku:
"Mój Pan drogę zna przez największy gąszcz
Ja zaś tylko za Nim kroczę..."
Na szczęście dalszą drogę też znałem :) Dolny odcinek bardzo mi się podoba. Na początku singielek, potem przejazd przez spore kamienie a dalej kilka zakrętów i stromo w dół, takich właściwie kilka ścianek.
A z dołu leciało:
"Pan mnie strzeże, Pan mnie strzeże,
Czuwa nade mną Bóg, On jest moim cieniem..."
Można było więc grzać bez obaw :) i dość szybko bo kamieni już niewiele.
Nad potokiem znowu zajic :)
A tu zbór Ewangelicki w Oldrzychowicach. Chyba było spotkanie młodzieżowe.
W Neborach podjechałem do sklepiku po batonika i po drugiej stronie drogi ujrzałem... No nie... Zając w bocianim gnieździe :)))
He he he :))) Jak tam wlazł?
Dojechałem do Cieszyna i znowu słyszę jakąś muzykę. Tym razem jakieś disco. Myślałem że to z jakiegoś samochodu ale wkrótce dogoniłem kolesi na tandemie. Patataj, diody się świecą, muza leci, patataj patataj :)))
Kategoria Rower
komentarze
Do Cieszyna znów bym wpadł niedługo jak coś :)